Komentarze (0)
....nie mam zamiaru zajmowac sie wygladem tego bloga...bo wazniejsze sa slowa od szablonow....
siedze w fotelu przed monitorem w moim biurze...cztery sciany...drzwi, okno...kalendarz... przed chwila Ania przyniosła mi herbate...moja ulubiona zielona-cytrynowa, czekam az zegar wybije 15 i smigam do domq... i wlasnie po 15 gdy dla niektorych dzień sie chyli ku zachodowi.... to dla mnie dzien sie dopiero zaczyna...
20.08. powaznie zachorowala moja babcia, od prau lat z nia mieszkam... wczesniej do 5 roq zycia wychowywala mnie,a rodzice pracowali...przywiazanie... gdy wracam z pracy czasami zdaze zdjac mundur a czasami chodze w nim jeszcze pare godzin.... obiad czesto jem na kolacje, ale to nic....po 3 miesiacach przyzwyczailem sie do takiej sytuacji... wiem ze jej czas sie konczy i duzo jej nie zostalo... guz w muzgu rozwija sie w miare powoli, ale daje sie zauwazyc zmiany...zwlaszcza wtedy gdy wracam z uczelni po kolejnym zjezdzie...starosc...jaka okrutna jest starosc... wczoraj byles jeszcze na spacerze, a juz dzis jestes wazywem...
czasami lzy mi sie cisna do oczek gdy babcia powie do mnie "mamo"... ostatni raz mnie poznała jeszcze w sierpniu... pozniej miala jakies przeblyski ale prawie niezauwazalne.... mysle sobie ze nawet teraz gdy ona jest w swoim swiecie to czuje choc troszke kto przy niej czuwa...
mowia, ze 3 pierwsze lata zycia czlowieka sa wazne bo wtedy sie najbardziej przywiazujemy do ludzi... to prawda... gdy dowiedziałem sie ostatnio o tym ze moja matka ma powazne problemy z sercem... przyjalem to jako wiadomosc... zrobilo mi sie jakos tam przykro...ale bez sensacji...powiedzialem jej "chyba musisz rzucic palenie..."